"I co wtedy?"
"Wtedy świat będzie prawdziwy. Taki jaki powinien być!"
"Bez mięczaków?"
"Bez smrodu na ulicach."
"A co będą robić twardzi?"
"Żyć."
"Sami?"
"A po co nam inni? Do roboty paru się zostawi."
"Myślisz, że warto pozabijać wszystkich miękkich?"
"Nie są potrzebni. Zajmują tylko miejsce."
"A może można się ich pozbyć inaczej?"
"Już mam na nich sposób. Starczy na wszystkich."
"Jaki?"
"Bardzo skuteczny. Wszyscy zdechną."
"A ty?"
"Ja jestem twardy. Spadaj, nie mam czasu."
- Znowu się wyłączył.
- Prawdopodobnie za chwilę wróci. Niebezpieczny typ. Z tego co już wiem, wynika, że mamy do czynienia z psychopatą. Ma swoją ideę, nadrzędną w stosunku do wszystkiego innego, ideę świata wolnego od tych, których uważa za gorszych. To dość częsty motyw u różnych grup i sekt, ale on chyba działa sam. Poza tym jest groźny, bo dysponuje niespotykaną wiedzą, to rzadki przypadek. Częstszy jest kult siły, zwłaszcza prezentowanej przez grupę, niż kult intelektu.
- Cały czas mam wrażenie, że kiedyś już to od kogoś słyszałem, ale gdzie... i od kogo... nie wiem - powiedział Petras.
- Takie wypowiedzi nie są czymś nowym, istnieją od bardzo dawna, to nie są poglądy dalekie od choćby faszyzmu... - zaczął Rius, ale przerwał mu profesor.
- Znowu się pojawił!
- Dobrze. Teraz spróbuję się dowiedzieć co szykuje i gdzie mieszka, ale to może być bardzo trudne. Znacznie łatwiej wypytać o ideologię. - Psycholog ponownie położył ręce na klawiaturze. Korzystał z niej w dziwny sposób, trzymając dłonie oparte nadgarstkami o krawędź stołu.
"Jak chcesz ich wszystkich załatwić?"
"Nie zrozumiesz."
"Dlaczego?"
"Jesteś za głupi. Moje plany są dla mądrych."
- On planuje jakąś akcję na elektrownię w Masce, ale na razie mu się nie może udać, zablokowaliśmy go - szeptem, jakby bojąc się podsłuchania, powiedział profesor. Rius kiwnął głową, na znak że usłyszał.
"Czy to będzie wielki wybuch?"
"Nie. Wielki deszcz."
- Pewnie mu chodzi o skażenie terenu - mruknął Delahay.
- Psst! - uciszył go psycholog.
"A kiedy?"
"Niedługo. Kup sobie parasol, mięczaku."
"A poza deszczem?"
"Zobaczysz. Za dwadzieścia minut. Teraz spadaj."
- Znowu się wyłączył. Idę zadzwonić do komisarza Kingery, że należy się lada moment spodziewać kłopotów. Szkoda że się panu nie udało dowiedzieć czegoś bliższego na ten temat.
- Wydaje mi się, że i tak wiem już dość dużo, chociaż na razie brak wiadomości konkretnych. On jest chętny do rozmowy, traktuje mnie z wyższością, może mi coś powiedzieć, uważając, że i tak nie będę w stanie wykorzystać tej informacji. Na to właśnie liczę.
- Ja go muszę znać. Kup sobie parasol, mięczaku. Kto to przy mnie powiedział? To było kilka godzin przed aresztowaniem, może dzień wcześniej i chyba gdzieś na Kracie, bo nigdzie się stamtąd nie ruszałem. Kurza twarz, skąd ja to znam? - Petras mówił ni to do siebie, ni to do siedzącego obok Borga.
- Naprawdę go znasz? To myśl, a jak sobie przypomnisz daj nam znać, wyślemy Mayera żeby faceta sprawdził, on się nadaje do takiej roboty - Borg ironizował, ale hacker nie dał się zbić z tropu.
- Cholera, nie przypomnę sobie. - Pochylił głowę i oparł czoło o rękę. Zanim Martin powiedział coś więcej, do pokoju wszedł profesor.
już mi starczy co było dalej?