- W tej sytuacji nie pozostaje nam nic innego, jak tylko siąść i płakać, albo poprzecinać wszystkie kable w całym mieście.
Profesor z ożywieniem spojrzał na hackera.
- Przecinanie kabli nie jest złym pomysłem! Elektrownia w Masce, oprócz połączenia z Info1 ma jeszcze połączenie z ogólnokrajową siecią energetyki. Jeżeli odetniemy ich od Info1, przeklną nas wszyscy w okolicy, ale elektrownia będzie mogła pracować i tak i tak. To co prawda nie załatwia wszystkiego, bo nie wiemy na kogo jeszcze ten wariat ostrzy zęby, ale przynajmniej Maska będzie bezpieczna.
- Raczej my będziemy bezpieczni.
Wszedł Delahay. Niósł plik zapisanych i zadrukowanych kartek.
- Udało mi się połączyć ze specjalistą, wprawdzie od samolotów odrzutowych, ale zaręczał że wie co mówi. Te kody sterujące są używane w takiej wersji w sytuacjach awaryjnych, kiedy trzeba z silnika wycisnąć maksymalne obroty. Zwiększa się do oporu zasilanie paliwem i odłącza równocześnie na chwilę wszystkie możliwe urządzenia, które wykorzystują część produkowanej mocy. Wtedy można uzyskać o kilkanaście procent mocy więcej, ale tylko na kilkanaście sekund, inaczej silnik się zatrze. Właściwie to nie jest samo w sobie groźne, ale jeśli silnik stanie, samolot może się rozbić.
- Rozumiem. Czy już się pan dodzwonił na lotnisko?
- Ciągle jest zajęte. Wykręcam ich numer już od kilku minut i nic. - Borg ponuro spojrzał znad słuchawki telefonu. Zapanowała cisza, zupełnie jak kilka godzin wcześniej w identycznej sytuacji. Po chwili przerwał ją profesor.
- Niech pan dalej dzwoni. Panie Delahay, musimy się skontaktować z komisarzem Kingery, są nowe informacje, bardzo niepokojące. Chodzi o Maskę. Przejdźmy do mnie do gabinetu. Jak się pan dodzwoni, proszę mi powiedzieć czego się pan dowiedział - dodał odwróciwszy się w stronę Borga i wyszedł.
- Zwiał. Woli przy tym nie być. Przynieście książkę telefoniczną - powiedział Borg. Gene ruszył w stronę drzwi, ale hacker spojrzał na niego z takim politowaniem we wzroku, że Martin musiał się cofnąć.
- W którym wieku ty żyjesz, człowieku! Jaki numer szanowny pan sobie życzy?
- Wszystkie możliwe na lotnisko!
- Kiedy bieda cię przygniecie, nie zapomnij o Comnecie! - hacker po kilku naciśnięciach klawiszy odwrócił monitor w stronę dzwoniącego. - Do wyboru, do koloru!
- Przestań się wygłupiać, sytuacja się do tego nie nadaje.
- A ty myślisz że dlaczego on tak szaleje? Też robi z nerwów pod siebie. Cholera, ten też zajęty. Spróbuję jeszcze ten - głos Borga lekko drżał, kiedy próbował swobodnie komentować to co robił -...i jeszcze trzydzieści dwa, jeden. Zajęte. Teraz dwadzieścia siedem,...naście,...ści dwa, cztery. Zajęte. To teraz znów ten pierwszy. Bez zmian. Teraz do sklepu wolnocłowego. Jest! - wszyscy wyczekująco spojrzeli w jego stronę. - Ale nikt nie odbiera.
Gene chodził nerwowo po pokoju, stukając paznokciami o mijane stoły. Hacker patrzył w kąt podłogi i szybko, miarowo kiwał nogą. Od jego ruchu poruszał się stół i dzwoniła łyżeczka leżąca na spodku przy szklance z zimną kawą. Nawet strażnikowi, który nie był obecny kilka godzin wcześniej, gdy zdarzyła się katastrofa na moście, udzieliło się zdenerwowanie. Wodził wzrokiem za coraz szybciej chodzącym Gene, rzucając chwilami szybkie spojrzenia na dzwoniącego bez skutku Borga.
już mi starczy co było dalej?