- Przy dzisiejszym nasyceniu tego co nas otacza komputerami, zawsze należy się liczyć z błędem programistów, który da o sobie znać w nieoczekiwanym momencie. Sprawdzanie czy nie mamy do czynienia z taką właśnie sytuacją należy niestety również do naszych zadań. Powiedziałem niestety, bo do tej pracy jest nas po prostu za mało.

- Według informacji, jakie uzyskałem w biurze komisarza Kingery, znajduje się w tej chwili u was Petras, którego złapaliście kilka dni temu. Czy próbujecie się od niego czegoś nauczyć?

- Zgadł pan. Hackerzy to specyficzna, dość hermetyczna grupa. Usiłujemy dowiedzieć się od Petrasa czegoś na temat metod ich działania, sposobów jakie stosują żeby złamać tworzone przez nas zabezpieczenia, a równocześnie chcemy się zorientować, co już zostało przez hackerów rozgryzione, a co jeszcze czeka na swoją kolej.

Profesor mówił wolno i ostrożnie. W sytuacjach jak ta, która miała miejsce, ujawnienie prawdy mogło wywołać niepotrzebną panikę. Wprawdzie pewne sytuacje i pytania udało się przewidzieć wcześniej i przygotować na nie odpowiedzi, nie dające żadnych konkretnych informacji, ale na wszelki wypadek lepiej było mieć się na baczności. Szczęśliwie pytania dziennikarza ominęły sedno sprawy.

- Dziękuję panu bardzo za informacje. Rozmawiałem z profesorem Sivinsky'm, szefem Grupy Ścigania Przestępstw Komputerowych.

Po raz kolejny akcja rozwijająca się już od niemal czterdziestu godzin pod dyktando przeciwnika straciła tempo. O dziesiątej wieczorem stanęła zupełnie w miejscu. Użytkownik konta WA211205 przestał korzystać z sieci. Większość członków Grupy poukładała się do snu na ściągniętych z magazynów Głównego Komisariatu materacach. Na całym piętrze przygaszono światło. Kilka osób dyżurowało przy komputerach, by nie przegapić ewentualnego następnego ataku. Tylko w pokoju sąsiadującym z gabinetem profesora Sivinsky'ego trwało gorączkowe działanie. W najlepszej formie był Petras, który nie miał za sobą nieprzespanej nocy i on nadawał tempo pracy. Co jakiś czas zaglądał profesor, ale widząc wzruszenia ramion Borga wycofywał się z pokoju. O jedenastej z minutami zjawił się przysłany z więzienia zmiennik strażnika pilnującego hackera. Z trudem udało się oderwać jego poprzednika od klawiatury i wysłać do domu, do którego zresztą nie dotarł - namówił kogoś z dyżurujących członków Grupy na uruchomienie gry na następnym komputerze i został przy jednym z chwilowo wolnych komputerów.

O pierwszej Gene stwierdził, że musi zrobić przerwę. Ponieważ bez niego kontrola zbiorów była niemożliwa, Borg skorzystał z okazji i także poszedł odpocząć. Hacker nie oderwał się od komputera nawet na sekundę. Poprosił tylko o kawę, ale nawet jej nie tknął, wystygła stojąc obok klawiatury. Pracował bez przerwy przez następne trzy godziny, po których Borg i Gene wrócili, zbudzeni przez czuwających kolegów. Petras pokazał im kilkanaście znalezionych przez siebie ciągów komend.

- Ten z DAT5 jest chyba najciekawszy, bo bardzo długi.

- Tak, ciekawy, ale nie wiem co to może być. Trochę to jest podobne do sterowania linią produkcyjną w jakiejś wielkiej fabryce, ale nie umiem tego w sposób pewny zidentyfikować. Co tam jeszcze masz?

już mi starczy                  co było dalej?