- Zderzenia nie, ale w razie pożaru wolałbym być nieco niżej, najchętniej na parterze.

- Trochę racji masz. Narazie odtwórz swój dysk, a potem obejrzymy inne zbiory które ściągnąłeś od tego faceta. Ja go wystawię odpowiedniej ekipie, zgarną go do aresztu i nasze kłopoty się skończą. Wreszcie pójdę się wyspać. Żona mnie chyba udusi jak wrócę.

Borg wyszedł z pokoju i poszedł do profesora. W gabinecie zastał Delahaya, który wrócił gdy tylko dowiedział się o wypadku. Borg w kilku słowach wytłumaczył co się stało i podał numer pod którym należało szukać autora wszystkich katastrof. Delahay błyskawicznie sprawdził kto jest właścicielem konta WA211205, skontaktował się z inspektorem Mayer i przekazał mu adres podejrzanego.

Zaledwie Delahay odłożył słuchawkę na widełki telefonu, zadzwonił z automatu na brzegu rzeki Gene. To czego zdołał się dowiedzieć na miejscu katastrofy, nie było dla obecnych w gabinecie niczym nowym. To raczej oni wiedzieli więcej, toteż kazali Gene wziąć program MOST i wracać jak najszybciej z powrotem. Przez chwilę spierali się, kto ma pojechać do inspektora Mayer, żeby mu pomóc przy "aresztowaniu" komputera, w końcu zdecydowali że z obecnych Borg najlepiej się do tego celu nadaje. Powiało optymizmem. Delahay powiedział że przechodzą od łapania ducha do łapania materii, co najbardziej ucieszy Mayera i wszyscy się roześmiali.

Humory skwaśniały z powrotem, kiedy po pół godzinie zadzwonił telefon. Pod wskazanym adresem nie było nikogo. Co więcej, mieszkanie stało puste od kilku miesięcy, i, co było już zupełnie niezrozumiałe, nie było w nim nawet gniazda sieciowego, nie wspominając już o komputerze. Tak samo jak w poprzednim mieszkaniu, nie udało się ustalić niczego, co mogłoby posunąć poszukiwania do przodu. Właściciel lokalu, do którego według rejestru miało należeć konto WA211205 zmarł rok temu, jego spadkobiercy nie kwapili się do zamieszkania w mieście, bo mieli dom niecałe trzydzieści kilometrów od centrum. Przez dwa tygodnie w lipcu mieszkanie było wynajęte komuś, kto przyjechał z zagranicy w odwiedziny do rodziny. Od tego czasu nikt się tam nie kręcił, cyfrowe zamki były w idealnym porządku, a na meblach i podłodze leżała gruba warstwa kurzu - widomy znak, że nikt do mieszkania nie zagląda.

- To, że mieszkanie nigdy nie było podłączone do sieci, może świadczyć tylko o jednym - zabrał głos Delahay po wysłuchaniu rewelacji inspektora Mayera. - Ktoś namieszał w rejestrach Comnetu i zamienił w nich swój adres na pierwszy lepszy inny. Trzeba koniecznie sprawdzić w archiwach, kto był przedtem właścicielem tego konta. Po drugie, musimy zablokować konto z którego ten szaleniec działa.

- Lepiej wziąć je pod pełną kontrolę. Jeżeli je zablokujemy, możemy go spłoszyć, a wtedy szukaj wiatru w polu. Obawiam się wprawdzie, że to i tak nic nie da, ale to chyba najlepsze rozwiązanie. Będziemy od tej chwili kontrolować każdy sygnał związany z tym kontem, ale w taki sposób, by jego właściciel się nie zorientował.

- Myśli pan, panie profesorze, że sama kontrola wystarczy? Do tej pory prowadziliśmy ją bez przerwy, z raczej mizernym skutkiem.

już mi starczy                  co było dalej?